piątek, 8 czerwca 2012

Miami

Podróż samolotem minęła bardzo łagodnie i spokojnie pomijając stewardessę, która cały czas gapiła się na mnie i na Matta. Potem dowiedziałam się, że patrzyła na mnie, ponieważ miałam wielką plamę na koszulce, a Matt się ze mnie wyśmiewał. Potem wsiedliśmy do autobusu, a następnie do taksówki i tym sposobem dotarliśmy wreszcie do Miami.
Gdy wysiadłam z taksówki przeszły mnie ciarki i poczułam dziwną energię unoszącą się w powietrzu. Ludzie byli zwyczajni, ale jednak inni. Wydawało mi się, że każdy z tych ludzi patrzy się na mnie, ale gdy się odwracałam nic takiego nie miało miejsca.
-Musimy coś zjeść.- powiedział z przejęciem Matt.- pójdziemy do jakieś kawiarni, a potem idziemy w stronę oceanu. Tam na nas czekają.
-Zaraz, "czekają"? Kto czeka?- zapytałam z przejęciem, ale nie oczekując odpowiedzi, bo wiedziałam, że i tak jej nie dostanę.
Weszliśmy do kawiarni gdzie Matt zamówił dla siebie dużą kawę, ciasto marchewkowe, 4 pączki z budyniem i 2 z wiśniowym nadzieniem. Ja zamówiłam małe cappuccino z bitą śmietaną, jednego pączka z budyniem i jednego z czekoladą. Siedzieliśmy przy stoliku pod oknem. Z tego miejsca miałam widok na wszystko co się dzieje w kawiarni. Jedząc pączka zauważyłam kątem oka, że sprzedawczyni cały czas się mi przygląda. Wyglądało to tak jakby chciała przeszyć mnie wzrokiem. Patrzyła na mnie z dużym zaciekawieniem, jakby nigdy nie widziała dziewczyny jedzącej pączka.
- Matt, ta kobieta za ladą..- szeptałam do kozła zajadającego się ciastem.
- Coś mi tu nie gra, nie patrz się na nią.-powiedział i zaczął szykować się do wyjścia. Ja kończyłam jeść i kątem oka dalej spoglądałam na kobietę z za lady. Przez chwilę wydawało mi się, że kosmyk jej włosów na głowie zmienił się w węża, ale stwierdziłam, że to moja wyobraźnia płata mi figle. Wstaliśmy z miejsc i zmierzaliśmy ku wyjściu. Sięgnęłam do klamki gdy nagle coś mnie zatrzymało. Rękę oplatał mi wąż. Odwróciłam się i zobaczyłam stworzenie, które miało węże zamiast włosów, przekrwione oczy, skrzydła wielkie szpony i kły, które wydawały się miażdżyć kości.
-Jedna z Łaskawych- powiedział Matt i wiedziałam, że szybko nie opuścimy tego lokalu.

1 komentarz:

  1. Super!!
    Świetnie napisany. Masz piękny styl pisma..
    Czekam na kolejny rozdział^ ^

    OdpowiedzUsuń