niedziela, 6 maja 2012

Dziwne nawet jak na mnie (część druga)


Usiadłam na taborecie obok połamanych stołków i patrzyłam na napis na ścianie. Łzy kapały mi z policzków. Nie rozumiałam nic z tego co się wydarzyło. Nie wiedziałam co robić, nie potrafiłam myśleć i czułam się bezsilnie. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Nikt nas nie odwiedzał, czasem tylko listonosz przynosił rachunki do zapłacenia i babcia przychodziła w odwiedziny, ale to bardzo rzadko i zazwyczaj zapowiadała swoją wizytę. Poszłam otworzyć drzwi. Gdy to zrobiłam zobaczyłam kobietę. Nie wiem ile miała lat, może 20.. może mniej. Była piękna. Miała gładką cerę, Jasne włosy spływające po ramionach, a w nich listki, gałązki i kwiaty które wyglądały jakby dalej rosły. Jej oczy były jasnobrązowe. Wyglądały jak drzewna kora młodego drzewka. Miała na sobie jasnozieloną sukienkę z której wyrastały pnącza i oplatały ją. Miała bose stopy.
-Annabeth? To ty? Musisz uciekać!- powiedziała zanim zaczęłam cokolwiek powiedzieć i chwyciła mnie za rękę, po czym wyciągnęła z domu.
-Kim jesteś? Co się dzieje?- zapytałam przestraszona.
-Jestem leśną nimfą. Mam na imię Bella. Niestety nie mogę ci długo towarzyszyć. Bez mojego drzewa umrę.
-Nimfa? Taka prawdziwa? Ta z mitów?
-Tak, tak i tak. Ale teraz nie ma czasu na pogaduszki. Musimy uciekać. 
-Ale gdzie?- biegliśmy w stronę centrum miasta.
-Musimy dotrzeć na dworzec, a potem odbierze cie satyr i polecicie samolotem do Północnych Stanów Zjednoczonych.
Dotarliśmy na dworzec. Obróciłam się do Belli, ale już jej nie było. Zostałam sama. Podeszłam do ławki i usiadłam. Nagle podszedł do mnie młody mężczyzna. Miał kulę i utykał. Miał ciemną skórę ale nie był murzynem i posiadał czarne kręcone włosy. Nie były długie, ale też nie krótkie. Na głowie miał sportową czapkę z daszkiem. Jego oczy były zielone. Ubrany był w niebieską bluzę i długie, dresowe spodnie.
- Pani Queen?-zapytał mnie.
-Tak..-powiedziałam nerwowo nie wiedząc, czy robię dobrze, czy powinnam uciekać.
-To co? Jedziemy na lotnisko?- mówiąc to mężczyzna uśmiechnął się.
-To ty jesteś tym satyrem?
-Tak, jestem Matt. O mamy autobus, jedziemy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz